Z lotu ptaka: Tykocin – zaburzone poczucie wolności
Nigdy nie sądziłem, że moje nowe hobby, latanie dronem, stanie się dla mnie synonimem wolności. Widok na miasto Tykocin z lotu ptaka tylko utwierdził mnie w tym przekonaniu.
Tak samo nigdy nie miałem problemów z tym, aby zrozumieć motocyklistów, którzy w ten sam sposób myślą o swoim podróżowaniu jednośladem. Ba, zazdrościłem im, bo też chciałem mieć „prawko” kategorii A.
Tykocin z lotu ptaka
Tykocin z lotu ptaka
Jednak moje zainteresowania poszły w zupełnie innym kierunku, choć podróżować zawsze lubiłem – poczucie wolności miałem także podróżując samochodem, co zresztą zostało mi do dziś. Niesamowite jest jednak to, jak bardzo zmieniło moje postrzeganie wolności latanie dronem. W końcu, choć tylko pośrednio, mogłem poczuć się jak ptak – co prawda tylko zyskując możliwość obserwowania z góry, a nie samego latania w sensie fizycznym.
Na moją drugą wyprawę dronową z prawdziwego zdarzenia musiałem nieco zaczekać. Swoje pierwsze – i jak na razie: jedyne – latadło, Mavic Mini, zakupiłem wszak zimą, co naturalnie ograniczało możliwości latania ze względu na warunki pogodowe. W końcu jednak przyszedł pierwszy wiosenny i fantastyczny dzień.

Panorama Tykocina widziana z góry
Była to końcówka marca i choć już wtedy wiedzieliśmy, że koronasyf wkracza na pełnej-wiecie-co, to nie spodziewałem się, że po powrocie z wycieczki do Tykocina zastanie mnie informacja o znacznym zamknięciu nas wszystkich. Czy legalnym, czy nie, nie mnie to oceniać. Najważniejsze było to, że latając nad Tykocinem czułem się naprawdę świetnie.
Tykocin z góry – Plac Czarnieckiego
Moim pierwszym punktem startowym był oczywiście rynek, czyli Plac Czarnieckiego w Tykocinie. Miejsce o wyjątkowym uroku, choć to, co mnie boli w tym miejscu najbardziej, to brak zaawansowanej zieleni. Betonizacja miast – czy większych, czy mniejszych – jest niestety widoczna w każdym zakątku naszego kraju, także tutaj.

Okolice zamku w Tykocinie
Rynek w Tykocinie jest jednak wyjątkowo fotogenicznym miejscem, czy to z ziemi, czy z powietrza. Urocze domki pomiędzy ulicą Browarną a Poświętną, Kościół Rzymskokatolicki pw. Trójcy Przenajświętszej i most na Narwi gwarantują naprawdę udane wizualnie kombo, które prezentuje się świetnie o każdej porze dnia i nocy.
Samo latanie jak latanie – było trochę wietrznie. Nie na tyle, że Mavic krzyczał o zbyt dużych podmuchach wiatru, ale na tyle, że musiałem przytrzymywać nogą lądowisko drona. Oczywiście nie obyło się bez ciekawskich spojrzeń przechodniów, którzy – tym razem – nie dopytywali:
– jak daleko to lata?
– jak długo to lata?
– drogi taki dron?

Narew z lotu ptaka
Choć normalnie jest to oczywiście standardem. Tym razem było jednak wyjątkowo spokojnie, zwłaszcza że w okolicy południa tykociński rynek był praktycznie pusty. Uwielbiam takie warunki do latania, choć w miejscowościach (mniejszych czy większych) jest to raczej niespotykane. Nasyciwszy się jednak panoramą miasta postanowiłem ruszyć w kierunku zamku.
Zamek w Tykocinie
Zamek w Tykocinie może się podobać lub nie, ale ja o nim swojego zdania nie zamierzam wypowiadać. Byłem tam tylko po to, żeby sprawdzić czy zamkowa okolica jest interesująca z góry. Nie znalazłem zbyt dużo ciekawych kadrów z zamkiem w roli głównej. Korzystając jednak z sytuacji, że znajdowałem się na jednej z łąk nieopodal, wolałem zwrócić swój obiektyw w stronę Narwi.

Zamek w Tykocinie
Narew jest wyjątkowo interesującą rzeką, bardzo wdzięcznym fotograficznym tematem nie tylko z góry, ale i z perspektywy ziemi. Co ciekawe, Tykocin prezentował się po drugiej stronie wody jeszcze ciekawiej. To jedno z najciekawszych miejsc do wykonywania wideo-fotograficznych lotów dronem na Podlasiu.
Polecam wszystkim bez mrugnięcia okiem! Na pewno polatam tam jeszcze wiele razy. Powrót z Tykocina i dowiedzenie się o lockdownie był jednym ze smutniejszych dni w moim życiu.